Sztuka w instytucie medycyny estetycznej
Wydawać by się mogło, że nie da się połączyć kliniki, w której dba się o urodę pacjentów z malarstwem. Choć są to dziedziny, które łączy szeroko pojęta estetyka, to trudno sobie wyobrazić je razem w jednym miejscu. Agnieszka Kośnik-Zając opowiada w jaki sposób uda o jej się doprowadzić do skutku przedsięwzięcie, o którym marzyła od momentu otwarcia swojej pierwszej kliniki.
Anna Paczos:
Wiele Pani podróżuje. Czy zaobserwowała Pani jakieś tendencje w wystroju wnętrz gabinetów medycyny estetycznej?
Agnieszka Kośnik-Zając:
Trudno mi mówić o tendencjach, za to z łatwością mogę przypomnieć sobie miejsca, które zdecydowanie różniły się od innych. Zachwyciły mnie nie tyle swoją odmiennością, co historią, którą opisują. Opowieścią o markach. Według mnie wygrały na rynku z tak powszechną biel i storczykami.
Anna Paczos:
Od wielu lat działa Pani w branży medycyny estetycznej. Jak wyglądał Pani instytut kiedyś, na początku działalności, a jak wygląda teraz? Co się zmieniło?
Agnieszka Kośnik-Zając:
Wygląd Instytutu Babiana zmieniał się regularnie. Przestrzeń użytkowa wymaga bowiem odświeżania wizerunku co kilka lat, a ja bardzo lubię metamorfozy, dlatego z przyjemnością przystępuję do nowych projektów. Dwukrotnie korzystałam z usług specjalistów. Nasze realizacje bardzo się od siebie różniły, co by o wyrazem przemiany w firmie. Zawsze jednak nawiązywały do morza, nad którym mieszkamy i pracujemy. Mimo że pomysły były pozytywnie odbierane przez zespół i pacjentów, pozostawiały we mnie pewien niedosyt. Brakowało w nich mnie – założycielki. Chociaż nie… Muszę przyznać się do pedantyzmu – wszystko ma tu swoje miejsce, od kremu po kosze na odpady medyczne. Moim porannym rytuałem nie jest kawa, tylko przesuwanie rzeczy pod odpowiednim kątem (śmiech).
Anna Paczos:
Co jest dla Pani najważniejsze w miejscu, w którym Pani pracuje?
Agnieszka Kośnik-Zając:
To trudne pytanie. Jest wiele istotnych elementów. Najważniejsze są dla mnie przepisy dotyczące lokali medycznych, dyrektywy Sanepidu czy PIP. Takie wytyczne stawiam na początek architektowi. Następnie jest projekt – układ gabinetów, łazienek czy poczekalni, by zarówno nam specjalistom, jak i odwiedzającym nas pacjentom było wygodnie. Jednocześnie chcę jak najefektywniej wykorzystać każdy metr, który w lokalach usługowych jest bardzo drogi. Na koniec bardzo ważny jest wystrój. To on jest również, poza usługami, oceniany w firmie.
Anna Paczos:
Pani instytut to mała galeria sztuki. Czy pacjenci wyrażaj swoją opinię na ten temat?
Agnieszka Kośnik-Zając:
Pacjenci bardzo często wyrażają swoją opinię na temat miejsca. Jedni chętnie chwalą, inni nie kryją dezaprobaty. Tyle ocen, ile odwiedzających. Kiedyś bardzo się tego bałam. Teraz realizuję swoją wizję i wiem, że znajdę na nią odbiorców. Klika lat temu mój mąż otrzymał w prezencie specjalnie dla niego namalowany obraz Magdaleny Giesek. Jest niezwykły. Przedstawia operację chirurgiczną – idealny do gabinetu zabiegowego w nowym lokalu na Hynka. Jego oryginalna forma wręcz łagodzi napięcie zdenerwowanych pacjentów. Odwraca ich uwagę. Kolejny obraz do lokalu został zamówiony przeze mnie. Poprosiłam Magdalenę Mrozik o wizualizację klientki Babiany. Nietrudno utożsamić się z namalowaną kobietą. Jest atrakcyjna, silna, niebanalna. W ten sposób poznajemy artystów, z którymi współpracujemy. To właśnie twórczość Giesek i Mrozik jako pierw- szych przedstawiliśmy na wystawie.
Anna Paczos:
Czym Instytut Babiana wyróżnia się na rynku?
Agnieszka Kośnik-Zając:
Kilka tygodni temu Instytut Babiana wypełniła sztuka. Od zawsze marzyłam o galerii i taki też był pomysł na pierwszy lokal. Bynajmniej 10 lat temu nie udało się go zrealizować. Pierwszego dnia wystawy miałam ogromną tremę, ale ku mojemu zaskoczeniu wszyscy byli zachwyceni pomysłem. Pacjenci mogą podziwiać obrazy zarówno w poczekalniach, jak i gabinetach. Nam również przyjemniej się pracuje. Jak napisała krytyk sztuki Alicja Melzacka: „Instytut Babiana stawia sobie za cel pielęgnację piękna – zewnętrznego oraz wewnętrznego. Poprzez organizację tej ekspozycji, w dalszym ciągu rozwija działalność, rozszerzając ją na obszar kultury”. Jestem szczęśliwa, bo teraz wygląd firmy to ja.
Anna Paczos:
Co Pani czuła przygotowując się do pokazania innego oblicza Instytutu Babiana?
Agnieszka Kośnik-Zając:
Miałam tremę przed otwarciem galerii w Instytucie. Denerwowałam się i przeżywałam, jak zareagują pacjenci, bo jeszcze tak niedawno nie akceptowali innego wystroju, niż typowy kliniczny, biały, wykafelkowany. Dziś naprawdę możemy w ten sposób podkreślić charakter działalności, do której nawiązuje nasze hasło: WRAŻLIWI NA PIĘKNO, SKONCENTROWANI NA ZDROWIU.
rozmowa z Anną Paczos dla magazynu Beauty Inspiration (numer 3/2018)